It's my Tshirt.


Dzisiaj zapraszam Was na krótki wpisik dotyczący mody. Tak! Mody właśnie - plus kilka myśli o mieszkaniu w kraju, gdzie poczta nie jest najlepiej działającym organem i o wygranej w konkursie ... wieki temu :) Zapraszam!

Już jakiś czas temu wygrałam w konkursie Instagramowym koszulkę ze zdjęć. Konkurs odbył się w MARCU tego roku i sprawił mi wiele radości! It's my Tshirt - raz jeszcze dziękuję! Ale to nie koniec opowieści. Nauczona doświadczeniem, że jak już coś ślemy do dalekiej Afryki to musi to mieć numer do śledzenia oraz najlepiej aby było to kilka rzeczy na raz ( nie wiedzieć czemu zwykłej kartce jakoś trudniej dotrzeć do Bloemfontein niż choćby małej paczce). To umówiłam się z koleżanką co by razem z Tshirtem wrzuciła do przesyłki coś jeszcze! Magda, jesteś wielka! Były i książeczki, herbatki i inne  gadżeciki, było też oczekiwania kilka miesięcy!!! kilka ale i ogromna radość przy rozpakowywaniu! No i właśnie, zanim wspomniana paczka do mnie dotarła, zrobiła się u nas zima i na tshirciki nie było aury. Czekała więc moja skrzydlata bluzka na lepsze czasy i owe czasy właśnie nastały!! Delektuję się teraz Tshirtem jak mogę i tutaj też chciałam Wam go pokazać. Na ich stronie znajdziecie też bluzy - to tak a propos zimy :) i wiele fajnych projektów.

Bardzo mnie cieszy, że w Polsce pojawia się coraz więcej małych, kraftowych, hendmejdowych firm. Tworzą one piękne rzeczy; ubrania, kosmetyki, biżuterię, super! Od zawsze ciągnęło mnie do rzeczy wyjątkowych i ręcznie, indywidualnie tworzonych, a odkąd sama robię biżuterię, doceniam kraft jeszcze bardziej. Wierni klienci na wagę złota!!! Tylko co zrobić kiedy na wszystko trzeba tutaj tyyyle czekać? (oczywiście mam tu na myśli standardową drogę - pocztową - wysyłania dóbr) Cierpliwość, cierpliwość, cierpliwość!!! Tylko to może nas ocalić, prawda? 

W każdym razie bluzka bardzo mi się podoba i ciekawa jestem czy Wy słyszeliście o tej firmie? Macie jakieś ich produkty?? 

W kwestii przesyłek w tym miejscu chciałam serdecznie podziękować tym, którzy nam je na przestrzeni kilku ostatnich lat wysyłali - mamom, koleżankom, rodzeństwu! Serdecznie dziękuję :)

Na początku naszego pobytu tutaj bardzo mi doskwierało takie swojego rodzaju odizolowanie, i to takie, z którym nic nie mogłam zrobić! No bo do niedawna nie było szans sprawdzić czy jakiś list bez numeru do śledzenia w ogóle dotarł na pocztę, a zanim dostałam awizo ( tutaj poczta nie rozwozi nawet listów, wszystko się odbiera z "paragonem" na poczcie) - czasami list już został odesłany z powrotem! Teraz już wprowadzono księgi i jak się ładnie panie na poczcie poprosi to można przejrzeć księgi z ewidencją listów bez numerów do śledzenia :) Bywało i tak, że list od Asi z Irlandii - Bożonarodzeniowy dostawałam na Wielkanoc! Haha! Mimo to i tak uważam, że warto próbować i zawsze bardzo miło mi jest coś otrzymywać, świadczy to w moim odczuciu o tym, że ktoś jest gotowy ponieść wysiłek, kupić albo zrobić kartkę, wysłać ją bezinteresownie i drugą osobę tym uszczęśliwić! 

Wracając do bluzki, sesja autorstwa Męża! Wierzcie mi, zazwyczaj trudno namówić go na cyknięcie Żonie kilku choćby fotek!! Dziękuję Jasiu :)










































Fajna, co?

Ich fejsbuk TUTAJ :)

p.s. to nie jest post sponsorowany, napisany z sympatii do moich skrzydeł :)

Komentarze

Popularne posty