Rodzinny weekend na farmie.




Już dawno nie jeździliśmy nigdzie weekendowo całą rodziną i stwierdziliśmy, że pora najwyższa to zmienić. Tak więc jakiś czas temu wybraliśmy się na trzydniowy weekend na farmę naszych znajomych. Zatrzymaliśmy się w cudnym domu, odnowionym specjalnie dla przyjaciół rodziny. Niesamowicie zielona (naturalna) trawa, kort tenisowy no i obowiązkowo stanowisko do grillowania, ale przede wszystkim natura, spokój i domowa atmosfera. Od razu poczuliśmy się jak w domu. A wanna w sypialni przypadła do gustu ... naszym synom :)

Free State jest na prawdę piękny i moim zdaniem niedoceniony. Widzicie tęczę na horyzoncie? A zdjęcie i tak nie oddaje jej uroku!





Odkąd wróciłam z Kenii ( obiecuję sobie napisać o tym osobny wpis) moja relacja z Ignacym nabrała zupełnie innego wyrazu. Mój Syn, dla którego ostatnio całym światem był Tatuś, na nowo odkrył Mamę! Są przytulasy, całusy i kokoszenie kiedy tylko nadarzy się okazja i ... uwielbiam to!!!




^^^^  Ten kawaler (mniejszy oczywiście :P) , jak nie miał zębów to przez rok uraczył nas dosłownie czterema, a jak się rozkręcił to na całego! Zęby idą i to po trzy na raz :) Albo i więcej !!! Tutaj Tata pociesza po awarii brzuchowej, która to niestety towarzyszy Franowemu ząbkowaniu.


Zgodnie z Mężem stwierdziliśmy, że to był pierwszy wyjazd we czworo, kiedy tak na prawdę odpoczęliśmy. Wyruszaliśmy na krótsze lub dluższe wakacje z dzieckiem a potem z dziećmi, było fajnie, ale ten wyjazd był inny. Wcześniej oprócz relaksu (bo ja wierzę, że zmiana otoczenia to już pół sukcesu) było mega zmęczenie, pilnowanie karmienia, drzemek, rutyny generalnie. Teraz zaplanowaliśmy jadłospis tak, że od początku czyli czwartkowej kolacji do samego wyjazdu w poniedziałek rano chłopcy jedli to co my. Trzeba tu dodać, że Ignacy (przy rodzicach) bywa bardzo niejadkowy, tym bardziej cieszę się, że się udało! Zajadali się tym co my, a co najważniejsze bez słodyczy i jogurtów, które chłopaki uwielbiają ale zwłaszcza Frankowi nie służą za bardzo. Poza tym, oprócz tego, że regularnie się szturchają, czasami okładają i kopią (!) to przez większość czasu bawią się cudnie! Tam gdzie Franek - tam Iggy. Tak gdzie Ignacy, tam Franul! Uzupełniają się fajowo i mimo zupełnie różnych usposobień, dogadują! Miód na moje serce na nich patrzeć :)





Dzięki temu, że na część pobytu dołączyła moja przyjaciółka mamy zdjęcie rodzinne :) I to nie jedno ale całą sesję spacerową! Pokażę ją w oddzielnym wpisie!! 

^^^ Mała zapowiedź, nie ma co kolejna fotka w komplecie! Wierzcie mi, że to na prawdę rzadkość ( oprócz sefich oczywiście :P) 

A tutaj nasze Krasnoludki w drodze powrotnej, z ulubionymi pluszakami. Ignacy nieodłącznie z Misiem a Franul z Lwem, którego dostał od Wujka Andrzeja, ulubiony lew i jeden z ulubinych wujków :) 



Komentarze

Popularne posty