Nasz sierpień. Zimowy, urodzinowy i rodzinny.
Sierpień. Pierwsza moja myśl na temat tego miesiąca to hmm.. jakoś szybko minął i nawet nie pamiętam co się wydarzyło, ale nie, to nie jest prawda! Działo się sporo. Przez większą jego część działo się zimowo, ale jakoś w tym roku zimę znieśliśmy, ja zniosłam, w porządku. Może to dzięki mojemu nastawieniu (zimowopozytywnemu) albo może dzięki mężowi, który elegancko nam palił w kominie, albo po prostu coraz bardziej się przyzwyczajam do Bloemowego klimatu, aaa wiem, to pewnie dzięki puchowej kurtałce, w którą się na początku sezonu zaopatrzyłam :) w każdym razie było znośnie. Cały czas z niezrozumieniem patrzę na ludzi, którzy szczękają zębami prze 3 miesiące i jednocześnie mieszkają w domach-lodówkach, ale cóż, ich sprawa! My cenimy sobie komfort bycia w naszym domu, tak więc przez te kilka miesięcy grzejniki, kominek i gorące prysznice to nasza codzienność! Koniec sierpnia to cieplejsze dni, pełne słońca i pierwszych pąków na drzewach. To również więcej naszego przebywania na zewnątrz. Więcej harców w ogrodzie i znowu odrobinę więcej spacerów, głównie albo i jedynie póki co, weekendowych. Ale od czegoś trzeba zacząć sezon, prawda?
Ale od początku.
W Sierpniu obchodzi się dzień kobiet w RPA. Dostałam od moich Panów kwiatka i spędziliśmy razem fajną niedzielę.
Ignacy bardzo fajnie bawi się z młodszym bratem a i Franul uwielbia Iggiego. Czasami zdarzają się oczywiście kuksańce i jest płacz, ale przez ogromną większość czasu jest pełna współpraca i sztama na całego! Od skończenia przez Franciszka roku, nasz kawaler śpi w pokoju razem z bratem. Ku naszemu, głównie mojemu zaskoczeniu, działa taki układ bardzo dobrze! Śpi lepiej, mniej się budzi i uwaga! W ciągu ostatniego miesiąca zdarzały się noce kiedy F spał jak suseł do rana! Zupełnie nowa jakość, nawet jeśli zdarza się wciąż tylko od czasu do czasu.
Kilka razy nasze weekendowe, rodzinne obiady jedliśmy na dworze. Zdarzało mi się już jedną czy dwie kawy wypić na zewnątrz jak również w ostatnią niedzielę miesiąca grillując w ogrodzie świętowaliśmy moje urodziny. Wiosnę czuć było w powietrzu już od jakiegoś czasu, ale dopiero wrzesień przyniósł na prawdę ciepłe dni...
Jedna z umiejętności niedawno zdobytych, wspinanie się na krzesło, siadanie na nim, machanie nogami, schodzenie i ... od początku :)
W sierpniu byliśmy też na lokalnym Festiwalu Wina, wieczór we dwoje, mimo, że było tłumnie, bardzo udany. Wino jak wino, ale ta czekolada ...
We dwoje byliśmy też w Pretorii. Wspominałam o tym TU :) Ten wyjazd, mój urodzinowy, był pierwszą wyprawą bez dzieci, odkąd je mamy. Polecam wszystkim rodzicom!! Super sprawa. Bardzo potrzebna!
No i spacery. Sezon spacerowy uważam z otwarty! Uliczki w naszym sąsiedztwie zwiedzone i teraz chcemy więcej! Więcej słonecznych popołudni i sprzyjających weekendów! A poniżej, prawie rodzinne selfie :)
Komentarze
Prześlij komentarz