Rodzinnie w Coffeetalks Cafe i garść refleksji o życiu z dwójką maluchów :)
Ogłaszam oficjalnie, że najtrudniejszy logistycznie czas z dwójką maluchów minął. Odkąd Franek nie jest już cały czas na rekach, tylko eksploruje otoczenie, najpierw pełzając, potem raczkując a teraz, od niedawna - chodząc!! - ogarnięcie chłopaków wydaje mi się dużo łatwiejsze. Coraz częściej fajnie się razem bawią, zajmują sobą razem lub osobno a odkąd zrobiło się ciepło odkrywam na nowo uroki ogrodu. Oczywiście nadal w pięć sekund odbywa się demolka ich pokoju i niewiele dłużej zajmuje zrobienie porządku w całym domu, ale do tego się już przyzwyczaiłam, no, powiedzmy, że prawie :) Zdałam sobie sprawę, że albo mogę co chwila sprzątać, układać, poprawiać, ogarniać otoczenie, albo mogę to zrobić wieczorem, jak już śpią i coraz częściej wybieram drugą opcję! Fajniej jest też wyruszać razem np. do kawiarni czy gdziekolwiek indziej w plener. Kiedyś też było fajnie, ale jednak zazwyczaj wracałam mega umęczona, teraz coraz częściej zrelaksowana, nawet jeśli cały mój outfit jest super sticky :) To nic! Jest przyjemnie, mamy z mężem chwilę na rozmowę, chłopaki zwiedzają otoczenie i to o czym już wspominałam, nie są cały czas u mnie na rękach. Na nowo odzyskuję swoją przestrzeń i sprawia mi to frajdę: mieć ich blisko ale też mieć siebie bardziej dla siebie i dwie wolne ręce :) W ubiegłą niedzielę, po kościele wyruszyliśmy do Coffeetalks Cafe , spędziliśmy tam bardzo przyjemne przedpołudnie. Z kawą, śniadaniem, ciastkiem ale też z kurami, osiołkami i pawiami. Coś dla każdego! Ignac ganiał kury z ogromnym przejęciem, zresztą zobaczcie sami! Zapraszam!
Wspomniane kury :)
I moi Panowie w komplecie :)
A tutaj znajdziecie naszą wizytę w Coffeetalks Cafe z 2015 roku,
tutaj natomiast z roku 2016 :)
Komentarze
Prześlij komentarz