Koniec pewnego etapu.
Chwilę temu, nieco z zaskoczenia, nieplanowanie (bynajmniej nie przeze mnie) zakończyła się nasza droga mleczna. Nasza wspólna przygoda. Moja i Syna. Od początku, zanim jeszcze byłam w ciąży, karmienie piersią było moim marzeniem. Bardzo chciałam doświadczyć tego stanu, móc przeżywać tę wyjątkową przygodę, patrzeć jak dzięki mnie rośnie nowy, mały człowiek. I bardzo jestem wdzięczna za każdy na tym karmieniu spędzony dzień. I każdą noc. Od dnia nr 1 nie planowałam, że będzie to trwało 15 miesięcy i 3 dni, raczej cieszyłam się z każdego tygodnia, potem miesiąca. Nie twierdzę, że zawsze było łatwo. Bo nie było. Karmienie Ignasia było dla mnie ogromną próbą cierpliwości, opanowania i wytrwałości. Ale po trudnych chwilach przychodziły lepsze i wtedy radość z "przetrwania np. skoków wzrostowych" była tylko większa. Myślałam, aby "przekarmić" przez zimę, albo do końca roku, ostatnio jednak doszłam do wniosku, że powoli staję się gotowa na ten odstawieniowy krok. A ponieważ Ignacy uwielbiał mleko i wydawało się, że nie odklei się od piersi dobrowolnie - nawet przez myśl mi wówczas nie przeszło, że stanie się to teraz. Z dnia na dzień :(
Po zimowych chorobach i antybiotykach przyplątało mu się zapalenie jamy ustnej, jak się domyślacie bolesna i nieprzyjemna dolegliwość. Bolało go jak ssał pierś więc nie chciał tego robić. Najpierw jeden dzień, potem drugi i tak już zostało. Mało tego zdawał się znosić taki stan rzeczy wyjątkowo dobrze. Na pewno lepiej niż ja. Otóż chwilę zajęło mi aby zaakceptować ten fakt, przemyśleć sytuację. Trochę za szybko i nagle się wszystko zadziało. Poczułam jakby wszystko odbyło się poza mną i nikt nie pytał mnie o zdanie. No ale z każdym dniem poczucie tej nie do końca dla mnie zrozumiałej straty jest mniejsze, oswajam się i docierają do mnie plusy tej sytuacji.Odkrywam ich coraz więcej :) I na tych plusach zamierzam się skupić! A są to: sukienki bez guzików, dowolność w doborze bielizny, możliwość smakowania trunków wszelakich (chociaż tutaj chwilę bym się zastanowiła, gdyż pojemność mojej głowy w tym względzie pozostawia wiele do życzenia :P) ... A z innych, nieco mniej przyziemnych spraw: serce mi rośnie jak patrzę na więź pomiędzy moim Mężem a naszym Synem, teraz, mam wrażenie, zacieśniła się ona jeszcze bardziej. To nie pierś jest uspokajaczem nr jeden więc Tata ma większe pole do popisu. Chłopaki dogadują się superowo, co mnie bardzo cieszy. Wydaje mi się, jakby Ignacy wydoroślał. Z dnia na dzień stał się chłopcem, już nie moim małym baby :) Chłopcem wesołym, towarzyskim, uśmiechniętym i rozgadanym. Cudownym!
Myślę, że warto być otwartym na to, co przynosi los. Nawet jeśli zmiany nie są po naszej myśli. Nawet jeśli jutro nas zaskakuje. Wierzę, że w każdej sytuacji kryje się coś dobrego, chociaż czasami możemy tego od razu nie dostrzegać. Tak więc wierzę, że ten właśnie moment był idealny na zmianę, która zaszła w naszej rodzinie. Syn, w związku z zaistniałymi okolicznościami, podjął decyzję za nas dwoje i dobrze, bo mnie by to pewnie zajęło więcej czasu :) :) :) Prawdziwa, męska decyzja!
To były wyjątkowe tygodnie i miesiące. Pewnie jeszcze nie raz będę za nimi tęsknić, ale też liczę, że będzie mi jeszcze dane wybrać się w taką mleczną podróż.
Dobranoc!
Z pewnością musi być to cudowne uczucie, pomimo poświęcenia i wytrwałości. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNaprawde meska decyzja! ZObaczysz jak bedzie sie na Ciebie patrzyl i nie dowierzal jak mu powiesz ze go karmialas piersia. Jakob sie smieje i mysli ze zartuje, a jak byl baby to tak ssal az mu sie uszy trzesly! Pamietam jak karmilam Lise, Jakob sie spytal, czy ja tez tam w srodku mialabym Juice dla niego?
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń