Polska z telefonu :)
Tak, z
telefonu(ów) bo podczas pobytu w Pl moja karta pamięci aparatowa uległa
zniszczeniu a wraz z nią większość zdjęć zrobionych podczas pobytu w Polsce.
Większość, bo zdjęcia z chrzcin Franka jakimś cudem skopiowałam na komputer,
ale dlaczego tylko chrzcinowe? Nie pytajcie mnie :)
W każdym razie
troszkę podczas tych 5ciu tygodni się działo!
Początek był
trochę trudny, gdyż zaraz po wylądowaniu, kiedy to nawet nie zdążyliśmy podróży
odespać – złapała nas, mnie i Jaśka, paskudna grypa żołądkowa! Kiedy jednak
uporaliśmy się z żołądkowymi problemami i odespaliśmy w miarę całą podróż,
nasza polska przygoda zaczęła się na całego! Były powitania, spotkania i
odwiedzanie rodziny i znajomych. Naszą bazą był dom moich rodziców ale rodzice
męża jak i właściwie reszta bliskiej rodziny – mieszkają w pobliżu więc
wszystkich najbliższych łącznie z prababcią – mieliśmy pod ręką :) Sporo spacerowaliśmy, całą rodziną lub "dwójkami" :) Ignacy eksplorował lokalny plac zabaw a mnie największą frajdę sprawiało poznawanie starej okolicy na nowo, zwłaszcza parku, z wózkiem!
Wybraliśmy się do
Lublina, gdzie mogliśmy uczestniczyć w Chrzcie św. pewnej panny, spotkać się z
przyjaciółmi i spędzić z nimi tam kilka dni oraz pospacerować po starówce i
zjeść rewelacyjne lody z „Bosko”!!. Wyruszyliśmy też do Kazimierza Dolnego
nad Wisłą oraz Nałęczowa.
Potem była chwila
na naszą medialną przygodę związaną z premierą książki pt. „Tam mieszkam”.
Byliśmy w programie „Halo Polonia” w TVP Polonia. Mieliśmy też swoje pięć minut
w Polskim Radiu dla Zagranicy a potem, w trójce :) Fajna przygoda i miłe urozmaicenie
naszego pobytu! (trójka była już właściwie po powrocie) :) W samej Warszawie za dużo czasu tym razem nie spędziliśmy, Jednak wojażowanie z maluchami kiedy pogoda co chwilę nas zaskakiwała, hmm, wymaga nieco więcej logistyki. Nieco więcej niż tutaj bynajmniej! Następnym razem!
Ważnym rodzinnym
wydarzeniem były chrzciny Franka, pogoda dopisała i wszystko się udało! A msza
była piękna!!! Dobre wspomnienia pozostaną na zawsze :)
To był dobry czas. Na początku nieco stresujący, chwilami wyczerpujący głównie z racji rozregulowania chłopców i kompletnego zagubienia rutyny :) Ale też bardzo rodzinny i fajny. Pod koniec nostalgiczny wręcz. Trochę mi się chwilami nie chciało wracać. Ciocia Zosia to wzorowa opiekunka!! Zajmowała się Ignacym jak mało kto! Podobnie jak inni wujkowie i ciocie! Już mi brakuje tej pomocy!
Komentarze
Prześlij komentarz