Popołudnie w ogrodzie botanicznym i garść refleksji.
Dzisiaj zabieram Was do lokalnego obgordu botanicznego. Bylismy tu już na łamach tego bloga kilkukrotnie na przestrzeni tych kilku lat tutaj (jak to poważnie brzmi, kilku lat :P) Ostatnio wybraliśmy się tam w ubiegłym tygodniu i spędziliśmy z synem bardzo miłe i przyjemne popołudnie. A może to było już dwa tygodnie temu? Ostatnio jakoś czas mi przyspiesza .. W każdym razie popołudnie jesienne, z ciepłym słońcem i złotawymi barwami. Pooglądaliśmy ptaki, któych Ignacy jest miłośnikiem, pospacerowaliśmy, poprzytulaliśmy a niektórzy zjedli tonę ciasteczek w międzyczasie :) Dobry czas. Nie ma to jak wyszaleć się na powietrzu tuż przed wieczorną kąpielą, ach, jak dobrze się potem śpi !!!
Ostrość niektórych zdjęć pozostawia nieco do życzenia, ale i tak je bardzo lubię, oddają klimat tego popołudnia :)
^^^ Takie nasze grupowe, trzyosobowe kadry :)
Uwielbiamy nasz wózek, całą naszą rodziną. Ignacy przede wszystkim. Zastanawiam się więc jak zareaguje kiedy pewnego dnia przyjdzie czas dzielenia wózka z młodszym bratem!?! Rozważaliśmy różne opcje wózkowe w związku z nadchodzącymi zmianami. Niektórzy polecają wózki podwójne, ale póki co, zamówiłam jedynie nowe pokrowce i ramę do naszej fury, tak więc nie będzie można wozić dwóch chłopaków jednocześnie, ale zmiana ram będzie bardzo prosta i mam nadzieję, przynajmniej na początku się sprawdzi! A potem zobaczymy. Bloem to nie jest spacerowe miasto i jakoś nie widzę naszych kilometrowych wędrówek jako częstego zajęcia więc póki co nie inwestujemy w "twin pram" :)
Nasz miniony weeekend przybrał dosyć niespodziewany obrót. W piątek wieczorem musieliśmy jechać do szpitala i zostać tam do niedzieli, na obserwacji. Wszystko się dobrze pod kątem ciąży zakończyło i lekarz uspokoił nas, że młody człowiek, który razem ze mną zaczął 25ty tydzień wspólnej podróży - ma się dobrze, to jednak tych kilka godzin stresu przeplatanego strachem i próbami opanowania tych emocji i uspokojenia się, mocno nas wymęczył. Szpitale zawsze działają nam mnie bardzo wyczerpująco, wróciłam więc z niego zmęczona i słabsza niż przed. Ale chyba najtrudniejsza jest kwestia emocjonalna. No bo dopiero po fakcie zazwyczaj dociera do człowieka, co tak właściwie się stało, jak mogło się zakończyć no i ogólny rollercoaster daje o sobie znać. Tak więc te kilka minionych dni upływają mi na ogólnym osłabieniu i nieco większej niż zwykle tkliwości. W piątek czeka mnie market i mimo, że zawsze bardzo cieszą mnie takie wydarzenia i możliwość spotkania z potencjalnymi klientami, to teraz jakoś trudno mi się skupić na przygotowaniach. Ech, weź zrozum kobietę w ciąży, kiedy ja sama nie potrafię siebie samej zrozumieć czasami, emocje to dosyć skomplikowany osobnik :)
Piękny zachód słońca i na koniec naszych przytulańców odrobina :) :) :)
Komentarze
Prześlij komentarz