Zielono mi czyli moje pierwsze domowe pesto!!! Pyszota :)
Dzisiaj zielono! A wszystko za sprawą pesto, które to popełniłam jakiś czas temu! W ogrodzie, który przez miesiące trwał jakby w hibernacji i nic a nic nie chciało rosnąć - teraz - na chwilę przed zimą wybujało nam tu i ówdzie co nieco zieleniny. Są tony szpinaku, za którym, hmm... , nie przepadam, w końcu ogórasy i papryczki ale też ogrom bazylii! Co by ją jakoś spożytkować zabrałam się za przygotowanie pesto. Nie miałam orzeszków pinii ale za to znalazłam torbę nerkowców, lekko osolonych, i mówię Wam, wyszło pesto jak marzenie!!! Korzystałam z inspiracji blogowych, jak zawsze zresztą :) Tym razem czerpałam z przepisów: KLIK, KLIK :) A właściwie głównie z tego pierwszego!
Ponieważ miałam bardzo dużo liści - podwoiłam (w stosunku do proporcji z linka) pozostałe składniki i tak w skład mojego sosu wchodziły:
- dużo świeżych liści bazylii ( jak widać na zdjęciu powyżej)
- 1 szklanka oliwy z oliwek
- 1 szklanka orzechów nerkowców
- 1 szklanka sera twardego, dojrzewającego typy parmezan
- czosnek - kilka ząbków plus płatki
- sól i pieprz do smaku
Wszystko miksujemy i zajadamy z ulubionym makaronem!
Mówię Wam, palce lizać!!!!
Potwierdzam, zdecydowanie najlepsze pesto bazyliowe jakie jadłem. Nigdy wcześniej nie przepadałem za bazyliowymi, nie bardzo mi smakowały. Teraz się przekonałem ze pesto bazyliowe może być wyśmienite!
OdpowiedzUsuń