Lektura
Źródło: Internet |
Jednymi z nielicznych, ale za to
jakimi (kto czytał ten wie ile to stronic!), książkami, jakie przyjechały z
nami z Polandii, była trylogia Millenium.
Zawsze byłam miłośniczką papieru, ale na obczyźnie, z racji ograniczeń bagażowych, przekonałam się do czytnika ebuków :) Czytanie książek po angielsku dopiero raczkuje a lista długa…
No, ale wracając do Larssona.
Odczekał swoje, najpierw lekturze oddał się Mąż.
Potem, w Jeffrey’s ja!
Pochłonięcie trzech tomów zajęło mi trochę ponad tydzień i teraz nie mogę się doczekać aż obejrzę ekranizację w wersji szwedzkiej (wersję USA już widziałam).
Teraz już rozumiem skąd te
miliony sprzedanych egzemplarzy, trzeba przyznać, że lektura wciąga i trzyma w
napięciu.
Nie zastosuję tu typowej recenzji, ale
podzielę się z Wami kilkoma refleksjami, uprzedzam, że chwilami mogą być
„spojlerowe”, więc, jeśli ktoś nie czytał, to proszę uważać :)
Tom I
„Mężczyźni, którzy
nienawidzą kobiet”
Pierwsza myśl to okropnie potoczne tłumaczenie.
Stwierdzenie, że ktoś „leży na waleta” albo rozmawia „o dupie Maryni” – to już
ponad moje siły. W języku potocznym – proszę bardzo, ale nie w literaturze …
Chwilami miałam wrażenie, że wydawcy tak bardzo zależało
na tym, aby serię wydać jak najszybciej,
że zlekceważył kwestię tłumaczenia. Inna
myśl dotyczyła Stiega, że on po prostu tak pisał. Ale kolejne tomy, tłumaczone
przez inne osoby – pozytywnie zaskakują zupełnie innym poziomem językowym.
Sama historia ciekawa, wciągająca. Chociaż ciągle miałam
Daniela jako Mikaela i Rooney jako Lisbeth przed oczami :) Ale to akurat nie
zarzut :)
Tom II
„Dziewczyna, która
igrała z ogniem”
Wciągał chyba najbardziej. Przeczytałam go w ekspresowym
tempie i przypłaciłam nieco przypalonymi plecami ( ech, poczucie czasu na plaży
:P) Podobało mi się rozwinięcie wątku Lisbeth, pokazanie jej osobowości,
zainteresowań. Fascynacja matematyką – super!
Zwroty akcji i wyścig z czasem sprawiał, że strony mijały
nie wiadomo kiedy.
Jak na mój gust to można było oszczędzić kulki w głowie a
palce wydostające się z grobu – scena niczym z „Powrotu żywych trupów”.
Tom III
„Zamek z piasku,
który runął”
Bardzo polityczny. Za bardzo. Pierwsze 300 stron to
nakreślenie szeroko pojętego kontekstu. Za dużo tego jak na mój gust. Ale potem, kiedy w końcu
pojawił się i rozwinął wątek Lisbeth – wszystko wróciło na właściwe tory. Drugą połowę czytało mi się bardzo dobrze i w
napięciu czekałam końca!
Czy naprawdę istnieje taka „hakerska rodzina” w sieci?
Podsumowując - polecam!!!
A Wam jak się podobało „Millenium”?
Ja jeszcze nie czytałam, ale się przymierzam, już od dłuższego czasu ;)Właśnie skończyłam "Trafny wybór" i jestem rozczarowana :(
OdpowiedzUsuńLarssona polecam a "trafny wybór"? poproszę o szczegóły :)
Usuńmuszę w końcu przeczytać :)
OdpowiedzUsuńJak mus to mus :)
Usuń