This and that
Na pewno znacie takie uczucie,
kiedy po upływie kilku wakacyjnych dni dopada nas rozleniwienie. Kiedy decyzje,
które podejmujemy, dotyczą tego, czy pójdziemy na plażę rano czy po południu?
Do której knajpy wybierzemy się na kawę? Co zjemy na obiad? Jaką rybę tym
razem?
Ten stan ma swój urok i na takim
etapie właśnie jesteśmy!
Jak już wspominałam, pierwszą
część naszej wakacyjnej wyprawy spędzamy w Jeffrey’s i okolicy. Mamy już swoje
ulubione miejsca. Jednym z nich jest kameralna i klimatyczna knajpka –
kawiarnia – restauracja – piekarnia w jednym - InFood. A właściwie 2
lokale tego samego właściciela. Jeden, bardziej popularny, tłoczniejszy, z bezpłatnym
dostępem do Internetu; drugi, zdecydowanie mniej oblegany, na uboczu ale równie
klimatyczny.
Kawa serwowana w InFood zdobyła
wiele medali i nagród na skalę całego kraju!
Ale to, co najbardziej mnie
urzekło w tym miejscu, to jego europejskość.
Trzeba wyjechać na drugi koniec
świata, żeby uświadomić sobie, jak bardzo europejskim się jest! Otóż tu nikt
się nie narzuca ( a niestety zazwyczaj tutejsi kelnerzy podchodzą co dziesięć
minut z zapytaniem „Are you guys still OK??” co po pewnym czasie zaczyna
irytować), niezobowiązująca muzyka w tle umila pobyt no i menu – pierwsza
klasa!
Poza tym pieczywo: jasne, ciemne,
pyszne ciabatty, bagietki, pychota! Takie rarytasy to nie jest wcale coś
oczywistego w RPA. Na samym początku wspominałam Wam (KLIK), że dominuje tu
chleb biały, tostowy, który często z chlebem w naszym polskim wyobrażeniu nie ma
zbyt wiele wspólnego.
A o miejscu tym dowiedzieliśmy
się dzięki Piotrowi, naszemu nowopoznanemu, polskiemu znajomemu. Spotkaliśmy Go
tu, w Jeffrey’s, zupełnie przypadkiem. Pewnego razu, gdy byliśmy w kawiarni,
Jaśka, mojego Męża zaczepił pewien Pan, który zapytał Go, czy my przypadkiem
nie jesteśmy z Polski? Z oddali słyszał jak rozmawialiśmy w ojczystym języku,
do tego obrączki na prawej dłoni … I tak się zaczęło. Otóż okazało się, że
Piotr mieszka w RPA od 30 lat. Tu założył rodzinę i prowadzi swój interes –
galerię. Miło nam się rozmawiało. Jak na tak długą przerwę radził sobie
po polsku bardzo dobrze :) Polecił nam kilka miejsc wartych odwiedzenia,
opowiedział trochę swojej historii i zaprosił do swojej galerii. Mnie
najbardziej zdumiał fakt, że w ciągu tego czasu ani razu nie odwiedził kraju,
rodziny…
Okazuje się, że Piotr w Polsce
był muzykiem, grał na perkusji między innymi z Niemenem, ale głównie w klimacie jazzowym. Jeśli ktoś jest zainteresowany może Wujek Google pomoże, mowa o Piotrze Milewskim.
Źródło: http://www.petersgallery.co.za/gallery.php |
Drugi, polski akcent podczas
pobytu w Jeffrey’s to spotkanie z Anią.
Podczas buszowania po
antykwariacie, kiedy to rozmawiałam z mężem, odezwała się do nas turystka „Jak
to miło usłyszeć język polski z Afryce Południowej”… Dowiedzieliśmy się, że
Ania razem z koleżankami wyruszyła do RPA na wakacje, wynajęły samochód i
począwszy od Kapsztadu, zwiedzały!
Można? Można!
Ania była zachwycona krajem i
stwierdziła, że trudno będzie znaleźć miejsce, które dorówna RPA. Mimo, że
plaże i woda super – największe wrażenie wywarł na niej interior, tak więc
dziewczyny postanowiły wrócić w głąb kraju :)
Cóż więcej dodać, jeśli ktoś
jeszcze się waha, mówię Wam, warto się tu wybrać!!!
Takiej różnorodności – oceany,
plaże, góry, pustynie – tylko pozazdrościć!
Z pewnością warto się wybrać. Tak pięknie wszystko opisujesz, kusisz bardzo kusisz hehe
OdpowiedzUsuńWarto:)
OdpowiedzUsuńMiejsce dla gości też się znajdzie!
Pozdrawiam!