"Taniec szczęśliwych cieni" - Alice Munro i literacki Nobel
O tym, że autorka wyjątkowa słyszałam już od dawna, ale po jej książkę sięgnęłam dopiero niedawno. Wspominałam o tym np. TU. Jakoś nigdy nie było mi po drodze z opowiadaniami i chyba dlatego zwlekałam z Munro przez chwilę. Ale warto było spróbować. Taniec szczęśliwych cieni to zbiór opowiadań autorki. Nie bez powodu Munro nazywa się „mistrzynią współczesnej krótkiej formy”.
Na początku może być dziwnie, bo opowiadania kończą się jakby znienacka, w najmniej spodziewanym momencie. Ale Po chwili wydaje się, że jest to zabieg zamierzony, który nie wiadomo kiedy zmusza do reflekcji, zastanowienia się nad treścią opowiadania ale też nad sobą i swoim życiem ...
Ja dawkowałam lekturę, 2-3 opowiadani i przerwa na przemyślenie kilku spraw, ale myślę, że w zależności od nastroju, chwili czy energii przygoda z Munro może być różna. Zależy to od Was!
p.s.
Wczoraj świat obiegła informacja, że Alice Munro została laureatką literackiej Nagrody Nobla!Myślę, że fakt ten warto potraktować jako dodatkową zachętę do sięgnięcia po jej twórczość.
p.s.2.
Podobnie jak z etykietą wina, okładka książki może albo mnie zachęcić do lektury albo wręcz przeciwnie - sprawić, że trudno mi się zabrać za dany tytuł. Powyższa bardzo przypadła mi do gustu. A Wam jak się podoba?
A dla mnie okładka jest bardzo komercyjna, jedynie czcionka z nazwiskiem trzyma fason, choć może to szukanie pozytywów w czymś, co ma wartość wewnętrzną. Lubię Munro i jest dokładnie tak, jak piszesz - w pewnym momencie niedosyt przeradza się w refleksję
OdpowiedzUsuńMoją uwagę okładka zwróciła, może to ta czerwień sukienki, nie wiem:)
UsuńJest jakiś tomik jej opowiadań, który szczególnie polecasz?