Między szczepami: PINOTAGE
Dawno już nie prezentowałam Wam winnego posta, pora najwyższa to zmienić! Jak już wiecie - temat wina na tym blogu - to działka mojego Męża. Dzisiaj chcemy Was zaprosić na pierwszą część cyklu "między szczepami", w którym będziemy Wam prezentować najbardziej popularne tutaj szczepy winne. Zaczynamy od Pinotage ...
... okiem mężczyzny ...
Pinotage.
Rozsądek nakazuje, żeby porządny przegląd szczepów winnych zacząć od win musujących, następnie opowiedzieć o białych, puścić wodze fantazji przy winach czerwonych, tak żeby w końcówce móc skupić się na słodkich winach deserowych.
Od kiedy jednak przebywam w RPA nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to właśnie Pinotage powinien być zaprezentowany jako pierwszy w dowolnym przeglądzie win z Południowej Afryki, mimo że jest to wino czerwone. Uważam tak z jednego prostego powodu – gdyby nie pewien uniwersytet w RPA, nie znalibyśmy dziś tego szczepu. Został on stworzony na Czarnym Ladzie i już zawsze jego korzenie będą się splatać z tutejszymi. Pozwólcie wiec dać się przeprowadzić pokrótce przez meandry tego zawiłego lecz bardzo interesującego wina. Jako że historia jego powstania opowiedziana została TU, skupmy się na jego charakterze.
Wino to jest dosyć trudne w odbiorze, co za tym idzie - popyt na nie jest niewielki; dlatego możecie napotkać trudności w jego znalezieniu – niewielu sprzedawców chce je sprowadzać. Zawsze jednak porządna butelka będzie czekać na was u nas w domu, a drzwi pozostaną otwarte tak długo jak będziemy tu w Afryce. Jak to mawia Maciek D., dajcie tylko znać 15 min wcześniej żebym mógł naszykować kieliszki.
Pomimo więc problemów z dostępnością tego wina, warto poczynić wysiłek żeby go spróbować. Nakreślmy jego charakterystykę. Nos obfituje w ciemne owoce – dojrzałe łutówki, śliwki i czarną porzeczkę; intensywny i przyjemny. Potem należy zmierzyć się ze smakiem. Pierwszy łyk może być zniechęcający. Ziemisty posmak i taniczność to najlepszy opis smaku. Zdarza się, że wyczuwalne jest również obejście gospodarcze, zwłaszcza w dobrej jakości winach (sic!). Kolejny kieliszek przynosi nuty pieprzu, ale to co ja najbardziej lubię – to zapach fermentowanego tytoniu. Koniec wina można określić świeżo wyprawioną skorą. Skóra w gębie!
Ech, nie są to popularne dziś smaki i zapachy, ale za to są bardzo wyjątkowe. Może nie grzechu, ale spróbowania warte!
Komentarze
Prześlij komentarz